Jak nazywa się zawód, który Pani wykonuje i na czym polega ta praca?
Funkcjonują dwie popularne nazwy tego zawodu – Mistrz Świeckiej Ceremonii
Pogrzebowej lub zwyczajnie – Mistrz Ceremonii. To organizowanie pochówków
o charakterze typowo świeckim. W kraju jest niewielu Mistrzów Ceremonii, którzy
poświęcają się wyłącznie tej profesji. Jest to branża niszowa i wymaga powołania.
W grę wchodzą tylko świeckie pożegnania?
Wiele osób wiedząc o tym, że jestem Mistrzem Ceremonii Pogrzebowej, zwraca się
z prośbą, abym w uroczysty sposób pożegnała bliską im osobę wygłaszając mowę
pogrzebową w kościele lub na cmentarzu, więc w miarę możliwości, oprawiam
również pogrzeby katolickie. Głównym założeniem jest jednak profesjonalna oprawa
Świeckich Ceremonii Pogrzebowych.
To chyba trudny zawód. Trzeba mieć jakieś szczególne predyspozycje?
Zawód ten wymaga przede wszystkim dobrej znajomości branży pogrzebowej oraz zdolności twórczych, znajomości literatury, nawet zdolności aktorskich, a odpowiednia dykcja połączona z wyczuwalną w głosie empatią, są niezbędne. Potrzebny jest też spokój i opanowanie.
W jaki sposób została Pani Mistrzem Świeckiej Ceremonii Pogrzebowej?
Właściwie to zupełny przypadek. Pomysłodawcą jest mój mąż – Aleksander Stąpór, który od dwudziestu sześciu lat prowadzi potężną firmę pogrzebową.
To właśnie on często mawiał, że organizując Świeckie Ceremonie Pogrzebowe, nigdy nie
był do końca zadowolony z jakości w wykonaniu celebranta. Uznał więc, że skoro zawsze dobrze pisałam, a w konkursach recytatorskich odnosiłam duże sukcesy, to powinnam to
robić. Rzucił mnie na głęboka wodę i w ten sposób pierwszy pogrzeb świecki w Sandomierzu poprowadziłam 11 listopada 2017 roku. Miałam tremę, ale na szczęście rodzina zmarłego oraz uczestnicy pogrzebu byli zachwyceni. Do dziś poprowadziłam już ponad 260 pogrzebów.
Czy w wykonywaniu tego zawodu pomaga Pani odpowiednie wykształcenie?
Z wykształcenia jestem ekonomistką, ale z zamiłowania humanistką. Właściwie
w przeddzień egzaminów wstępnych na studia zmieniłam kierunek z filologii polskiej na
ekonomię. Ale dusza humanisty została i ma duży wpływ na moją pracę.
To raczej męski zawód, jak Pani jako kobieta odnajduje się w tej roli?
Choć branża pogrzebowa kojarzy się z mężczyznami to jednak fakt, że jestem kobietą,
zdecydowanie pomaga. Wiele osób chce, aby ceremonię pogrzebową ich najbliższych
poprowadziła kobieta. Jeden z moich klientów, który właśnie chce ustalić ze mną przebieg
własnej ceremonii pogrzebowej łącznie z treścią laudacji, jasno określił, że to właśnie
mnie wybrał na osobę, która ma go pożegnać…. Jest to dla mnie naprawdę olbrzymie wyróżnienie. I nie pierwsza taka sytuacja.
Ile czasu wymaga przygotowanie mowy pogrzebowej?
Każda ceremonia jest wyjątkowa, każda wymaga indywidualnego podejścia i przygotowania. Bez względu na to, czy jest na to dzień, dwa dni, czy tydzień. Każdy pogrzeb wymaga przeprowadzenia bardzo dokładnego wywiadu z rodziną, potem
jeszcze wielu konsultacji w trakcie pisania, a na koniec dokładnego sprawdzenia wspólnie z rodziną treści przemowy. Dostosowania odpowiedniej oprawy muzycznej, zgodnie z wolą rodziny, często również profesjonalnej projekcji multimedialnej – to wszystko wpływa na
jakość ceremonii, ale zajmuje dużo czasu. Uśredniając, czas poświęcony przeze mnie na przygotowanie jednej ceremonii pogrzebowej określę na około 6-7 godzin.
Jaki jest obszar Pani działania?
Prowadzę ceremonie na terenie całego kraju. Zapewniam pełną oprawę.
Dysponuję sprzętem, transportem, muzyką oraz nowoczesnym sprzętem do projekcji
multimedialnych. Ceremonia zawsze odbywa się punktualnie.
Czy świeckie ceremonie są u nas popularne?
Ostatnio coraz bardziej. Jest to zauważalne nawet w Sandomierzu. Społeczeństwo
„dojrzało”- ludzie są świadomi i w pełni szanują wolę Zmarłego. Nie obawiają
się opinii publicznej.
Jak Pani radzi sobie ze stresem?
Właściwie najbardziej stresującym jest przygotowanie samej mowy pogrzebowej,
dostosowanie jej do gustu rodziny oraz uczestników ceremonii. Liczy się każdy
szczegół: imię, data, miejscowość, a każda, nawet najmniejsza pomyłka może
wpłynąć na jakość ceremonii. Na szczęście z natury jestem optymistką i wychodzę
z założenia, że nakład pracy, poświęcony czas oraz pasja i serce przyniosą
zamierzony efekt – zostaną docenione.
Do tej pory spotykam się wyłącznie z pochlebnymi opiniami i utwierdzam się
w przekonaniu, ten zawód to jest to, co powinnam robić.